Hm, nie odwołuję się tylko do polskiego fantasy oraz graczy, raczej właśnie do ogólnej, światowej konwencji. A tłumaczenie nazw, zwłaszcza dosłowne, nie zawsze wychodzi na zdrowie. Ja bardziej mam na myśli to, że język w fantasy powinien być bardziej... uniwersalny? Nie mówię żeby zaraz tworzyć nowe esperanto i je narzucać – mnie właśnie chodzi o to, by nie narzucać niczego.
Hihi, albo łamana łacina. Też urocze. Od Baldurs Gate po Disciples. Oczywiście to drobna rzecz.
No ale o tym można byłoby mówić godzinami... Niech mi tylko jeszcze ktoś powie, jaka różnica jest między hobbitem a kenderem, to mu nabazgram jakąś teksturkę albo coś...
Nindë Fëfalas / Flora Overhill of Nobottle. O raju, ja nienawidzę przyrody!