Ponieważ mam wakacje, to wróciłem do Zeusa.
Na rozgrzewkę
Architekt Tubmarinus oraz
Proetus i Bellerofon, w pierwszym w kość dała mi Posejdonia a w drugim te wszystkie żądania Bellerofona epizod po epizodzie.
Także następna była
Wojna Peloponeska aby przypomnieć sobie jak się gra w kampaniach militarnych... i o dziwo, poszło całkiem gładko. Oczywiście kolonia w Taras była problematyczna, głównie ze względu na mały rozmiar mapy. Persowie pobici, Ateńczycy pobici, Sparta górą.
Zdecydowałem się na
Heraklidów, bo to dość wymagający scenariusz militarny. Wszystko szło gładko, aż do kolonii. 3 Świątynie, do tego jeszcze 20 hoplitów i 6 trier na dość małej mapie. Pierwszej podejście porażka, zbyt późno zacząłem zajmować się przemysłem ciężkim, i w końcu zmiotły mnie ataki rywali a wasale w tym czasie byli zajęci buntem.
Drugie podejście do kolonii: Osiedle do poziomu kamienic jak najszybciej, by zająć się zarobkiem kasy, zakupem marmuru i drewna dla Świątyni Hefajstosa (błogosławienie zbrojowni, Talos do obrony) i Artemidy (amazonki do obrony). Potem nawet częste ataki wroga udawało się odpierać i po kilkunastu latach w Nafpaktos wróciłem do miasta macierzystego.
Tutaj nie było problemów aż do ostatniego epizodu. Zacząłem w roku 1050 pne; po wielu próbach, gdzieś w połowie lat 30tych udało mi się podbić Argos i Messinię, ale Rio zostało odbite przez wrogów i musiałem radzić sobie bez pszenicy dla jeźdźców. Przyszedł rok 1032 pne i wtedy też, ignorując żądania Elidy i atakując ciągle Spartę, ściągnąłem na siebie ich gniew - zaatakowali tego samego roku, co wielka armia z Myken. Byłem w tym czasie na dosłownie 3-cyfrowym balansie drachm (ach te przekupstwa), więc nie pozostało nic tylko walczyć. Przegrałem już jeden atak z Mykenami, i nie miałem z czego zapłacić daniny, stąd ten atak. Wezwałem posiłki z Itome, ale przybyły one dopiero później.
Siły z Elidy były bardzo duże, ale moje pospólstwo, hoplici oraz Talos (nawet Hefajstos pomagał gdy wróg się przyplątał pod jego nogi) poradzili sobie. Wtedy przyszła prośba o pomoc w obronie Argos. Nie chciałem by to miasto stało się znowu wrogie, więc wysłałem hoplitów.
Kilka miesięcy później nadeszły siły ze Sparty. Nieco mniejsze niż z Elidy, ale dotarły pod sam ufortyfikowany pałac; łucznicy z wież i murów oraz strażnicy z posterunków (!) jakimś cudem przycisnęli wrogów na tyle długo, aby do pałacu zdążyły dotrzeć rezerwy pospólstwa.
Znów minęło kilka miesięcy. Nadeszły posiłki z Itome - oraz wojska z Myken. O ile sojusznik pojawił się na dole mapy, przy drodze wejściowej, tak Mykeńczycy byli na zachodzie mapy, zaraz przy wzgórzu gdzieś stał mój pałac. Talos, Hefajstos, resztki pospólstwa, a potem najemnicy z Itome i posterunkowi ze strażnic walczyli jak lwy. Tut tut! Nagle wróciły 3 oddziały hoplitów którym udało się obronić Argos i zdążyli obronić pałac.
Nastepne ~4 lata spędziłem na odbudowie wojska. Potem, niczym domino, ulegały kolejne miasta; Sparta w 1028, Rio w 1025 (dzięki czemu miałem z powrotem jeźdźców), Tegea w 1024, Elida w 1022, i w końcu zostały tylko Mykeny. Atakowałem trzykrotnie (z pomocą wasali oczywiście), i dopiero ostatni atak, pod koniec 1020, okazał się sukcesem - ród Heraklesa znów władał Peloponezem