Dziennik | ziemek8
Zerglot
Zerglot to nazwa osiągnięcia, które można zdobyć za stworzenie Zealota zaczynając grę Zergiem. (Zerg + Zealot = Zerglot)
Nawet nie wiedziałem, że można używać chronobusta na budynkach Zergów!
Napisz komentarz
Zdegradowany w StarCraft II
Kiedyś to były czasy... Byłem w TOP8 swojej diamentowej1 ligi!
Niestety z czasem straciłem swoją pozycję. Zostałem zdegradowany do ligi platynowej.
W nowym sezonie (który rozpoczął się 27 lipca) dostałem się do ligi platynowej...
... Niestety, pare dni temu zostałem zdegradowany do ligi złotej.
Ale kto by się nie cieszył złotem?!
1 Jest 7 lig - od najsłabszej: brązowa, srebrna, złota, platynowa, diamentowa, mistrzowska i arcymistrzowska. Mistrzowska na pewno nie jest dla "niedzielnych" graczy, a w arcymistrzowskiej są praktycznie tylko profesjonalni, pałnoetatowi gracze.
Napisz komentarz
Kampania StarCraft II
Dzisiaj udało mi się zdobyć ostatnie osiągnięcie kampanii StarCraft II Wings of Liberty. Było nim ukończenie wszystkich misji na najtrudniejszym poziomie trudności: "brutalnym". Jak można się spodziewać - największy problem sprawiła mi ostatnia misja: "Ostateczna rozgrywka", gdzie należy bronić artefaktu przez 30 minut. Przed chwilą udało mi się ją ukończyć.
Uwaga. Spojlery w tekstach na obrazkach.
Napisz komentarz lub zobacz wszystkie komentarze (1)
Wakacyjne granie
Cały ostatni miesiąc zagrywałem się w swoje ulubione klasyki. Na samym początku był Re-Volt. Wszystkie wyścigi każdego championship'u wygrywałem za pierwszym razem (prawie wszystkie...) zawsze w trybie "simulation". Niestety nie pojaździłem sobie swoją ulubioną Hummą - cztery razy wygrywałem ostatni championship tylko po to by w trakcie ładowania animacji na koniec gra się wyłączała bez zapisywania.
Kolejna była seria Splinter Cell w składzie: część pierwsza, Pandora Tommorow i Chaos Theory. Miło było się znowu poskradać. Jak zawsze najciekawsze było przechodzenie misji bez zabijania kogokolwiek (kwatera główna CIA w części pierwszej). W Chaos Theory udało mi się przejść misję na najtrudniejszym poziomie trudności z oceną 100% (ale była to tylko pierwsza misja - ta najkrótsza). Na koniec pobawiłem się trochę kodami i pooglądałem sobie różne mapy w lotu ptaka.
Potem było Original War. Niesamowicie było przypomnieć sobie ten genialny klimat! Całe kampanie (Amerykanów, Rosjan oraz krótką kampanię Przymierza) od początku do końca. Oczywiście na najtrudniejszym poziomie trudności. Niepodołałem tylko pod koniec - z 34 misji na "Mistrzu strategii" nie przeszedłem 6 kończących każdą z 3 kampanii. Gdy ukończyłem kampanię... rozpocząłem ją jeszcze raz. (: Tym razem na najłatwiejszym poziomie trudności, chcąc przejść jak najszybciej nie wczytując gry (dodatkowa odznakapo ukończeniu misji). Na koniec pobrałem kilka modyfikacji, m.in. Arabską kampanię, większość jednak jest bardzo krótka lub niedokończona, ale i tak warte są uwagi.
Kolejną grą był Zeus Pan Olimpu. Ciężko opisać w słowach jak bardzo uwielbiam tą grę. Od 2002, każdego roku gram w nią conajmniej kilkadzisiąt godzin. Nie mogło więc jej zabraknąć. Przeszedłem kilka kampanii, oczywiście na poziomie trudności "bóg"; grałem w kilka misji stworzonych przez graczy, m.in. misje Haspena (link), które polecam; zbudowałem pare miast na mapach gier otwartych w pogoni za "naturalnym miastem". Zeus nigdy mi się na dobre nie znudzi.
Potem przeszedłem do Age of Empires. Tak, to pierwsze z 1997 roku. Nie grałem w nie już tak długo jak w poprzednie gry, ukończyłem tylko jedną kampanię. Szybko przeszedłem do pierwszego StarCrafta, gdzie po ukończeniu kilku misji zagrałem pare razy na Battle.necie. Miałem tam takie szczęście, że na trzy mecze jakie rozegrałem 1v1 wszystkie trzy wygrałem, a nie grałem w pierwszego StarCrafta od ponad roku.
Wszystkie te gry zdecydowanie można nazwać już starymi grami, średni rok wydania tych gier zawyża tylko StarCraft II, którego kampanię kończę już chyba czwarty raz. Średnia ta to 2002 rok.
Stare gry nie tracą swojego uroku.
Napisz komentarz lub zobacz wszystkie komentarze (1)
Kolejne mecze StarCraft II
Oczywiście porażkami chwalić się nie będę, dlatego powiem, że wygrałem dzisiaj dwa - nieźłe moim zdaniem - mecze. Zanim jednak przejdę do nich, pochwalę się czymś innym. Jakiś czas temu udało mi się dostać do Diamentowej ligi StarCrafta!
Będąc już w niej chwilę zauważyłem, że w najwyższej - diamentowej lidze istnieje największe rozwarstwienie. W lidze tej grają - jak widać - tacy jak ja - niedzielni gracze (tylko dlatego, że mam jeszcze wakacje, gram więcej niż pare meczy w tygodniu ), ale spotkać można także najlepszych zawodowych graczy. Czasami rozgrywam takie mecze, po których na ekranie widnieje już tylko napis "Porażka", a ja nie wiem jak - to co zobaczyłem - jest możliwe (i nadal bynajmniej - nie był to zawodowy gracz, który mnie tak rozłożył).
Wracając do tych dwóch wygranych przeze mnie meczy. W obu grałem jak zawsze Zergami. W pierwszym przeciwko Zergowi, w drugim przeciwko Protosowi.
Replay ZvZ - kiedy zobaczyłem, że przeciwnik buduje dosyć wcześnie drugą bazę w tzw. "naturalu" pomyślałem, że go trochę przycisnę i rozpocząłem masową produkcję Zerglingów. Po paru próbach doszedłem do wniosku, że jego taktyka Kręgowiji i Królowych (z umiejętnością leczenia) dobrze się sprawdza przeciwko moim Zerglingom. Postanowiłem stworzyć Hydraliski. Dzięki zniszczeniu skał grodzących drugie wejście do bazy przeciwnika, mogłem szybko dostać się tam swoimi Hydraliskami. Trzymając blisko Zerglingi i nie pozwalając im wbiec pomiedzy Królowe, Kręgowije i Zerglingi drugiego gracza ostrzeliwałem pozycje wroga Hydraliskami. Niedługo potem miałem wystarczające siły by uderzyć frontalnym atakiem na bazę główną.
Replay ZvP - Od samego początku nastawiłem się na Hydraliski. Na tej mapie Protos lubi zastawiać rampę do bazy głównej budynkami, które Hydraliski potrafią szybko zniszczyć. Uratowało mnie to przed Promieniami Otchłani, które przeciwnik wysłał w nadziei na brak uzbrojenia przeciwlotniczego (ze strony Zergów poza Królowymi i budynkami obronnymi nie ma możliwości atakowania powietrza bez transformacji Wylęgarni na następny poziom). Wiedząc, że przeciwnik poświęcił dużo surowców na produkcję lotnictwa poszedłem do ataku, który po jakimś czasie został odparty dzieki Kolosom. Jak Kolosy to Karakany - jak najszybciej przestawiłem się nań. Dzięki temu, że w międzyczasie zbudowałem kolejne bazy zbierające surowce, miałem ich dosyć dużo i moja armia Karakanów bardzo szybko rosła. Nawet 4 Kolosy nie miały szans akatkując Karakany zamiast Hydralisków na tyłach.
Napisz komentarz lub zobacz wszystkie komentarze (1)
7 dni ze StarCraft II
Cóż to był za tydzień! Dokładnie we wtorek o 13:00, 3 sierpnia 2010 otrzymałem przesyłkę. Delektując się każdą chwilą z nowym StarCraftem, na którego czekałem od ponad 3 lat, zacząłem... otwierać pudełko!
Po obejrzeniu go z każdej strony, od zewnątrz i od wewnątrz (a było co oglądać - takiego pudełka jeszcze nie widziałem - zamykane na rzep, po otwarciu owego ukazywał się nie kto inny jak Jim Raynor; ale to nie wszystko, Jamesa można było roztworzyć kolejny raz; a tam piękny i świecący screenshot z gry, z krótkimi opisami i tekstami) wyjąłem płytę i uruchomiłem ją, jednocześnie czytając krótką, dołączoną książeczkę. Najciekawszy w niej był tekst o fabule pierwszego StarCrafta, który postanowiłem dokładnie przeczytać i przypomnieć sobie SC1. Nie przeczytałem nawet pierwszego zdania, gdy instalator oderwał mnie od lektury. Kiedy pasek postępu rósł na ekranie można było zobaczyć i usłyszeć urywki z właśnie czytanej przeze mnie fabuły. Jak tylko się owe przedstawienie skończyło wróciłem do wersji papierowej. Niestety! Zaledwie po przeczytaniu jednej strony odezwały się niebiosa i... przypomniały mi by przygotować jadło na obiad do któregoż się zobowiązałem! W pierwszej chwili konsternacja... Jednak żołądkowe trzewia ukazały mi słuszną drogę - poleciałem do kuchni jak na skrzydłach i zanim StarCraft II zadomowił się na moim dysku w 90% byłem z powrotem. To był mój rekord! Być może pobiłem nawet rekord domu, a może i... Ekhem, nie o tym... Gdy instalacja była przy swoich końcach czytałem ostatnią - siódmą stronę fabuły z dołączonej instrukcji i byłem gotowy jak nigdy od tych 3 lat (z ziemniakami na gazie i awangardowym kotletem na patelni). Instalacja zakończyła się sukcesem! Postanowiłem jednak cierpliwie poczekać. Kiedy posiliłem się przepysznym posiłkiem i dałem znać całemu światu, że będę niedostępny przez najbliższe kilkadziesiąt godzin, uruchomiłem grę...
A tu niespodzianka - patch - już po siedmiu dniach od wydania gry, a może i wcześniej. Nie naprawiał żadnych krytycznych błędów, więc nie musieli się tak spieszyć, a jednak to zrobili. Brawa dla Blizzarda. Po pobraniu i instalacji aktualizacji na ekranie pojawił się Jim Raynor, przystojniejszy niż kiedykolwiek, w swoim skafandrze Marine.
Następnie ukazał się moim oczom ekran logowania. Jako, że konto Battle.net miałem już założone wystarczyło bym podał mail jako login i hasło, tak też zrobiłem.
Po zalogowaniu pierwsze co zobaczyłem to ekran powitalny z pewnym Marine w tle - jak się potem okazuje jest to Tychus Findlay.
Grając samemu możemy oczywiście sięgnąć po kampanię (o której napiszę dalej) lub zagrać ze "sztuczną inteligencją" na dowolnych mapach. Muszę przyznać, że SI robi wrażenie (chociażby - gdy komputer widzi, że nie ma szans, przerywa atak i nakazuje swoim jednostkom odwrót; nie atakuje bezmyślnie bunkrów, gdy są naprawiane przez ERK (tak, to polskie SCV ) najpierw te zaatakuje, ale znowu - nie wszystkie jednostki oderwie od ataku na bunkier ... itp. itd.). Nowością w trybie dla jednego gracza są "Wyzwania". Pomagające poznać podstawy taktyki, siłę, zalety i wady różnych jednostek oraz - początkującym - da kilka rad na start na Battle.necie. A przy tym ciekawie i przyjemnie zrobione.
Przy okazji Wyzwań wspomnę o "Osiągnięciach", które można zdobywać zarówno w trybie dla jednego jak i wielu graczy - wszędzie. Najciekawsze są Osiągnięcia z kampanii, np. nie stracić żadnego budynku w danej misji - czy inne - sprowadzić wszystkie desanty do bazy. Przykładami multiplayerowych osiągnięć może być np. pasmo 3 zwycięstw (z rzędu) 1v1 czy też w drużynie (2v2, 3v3, 4v4). Choć są także takie osiągnięcia jak obejrzenie 10 wydań wiadomości (nie macie pojęcia o jakie wiadomości chodzi - czytajcie dalej ).
Kampania to majstersztyk! Fabuła jest ciekawa i emocjonująca. Same misje są różnorodne i wciągające. Przerywniki filmowe są świetne i nadają niesamowitego klimatu i jest ich naprawdę sporo co jest dużym plusem. Do tego wszystkiego, pełno dodatków ulokowanych w - nie wiem jak to nazwać - miejscach gdzie jest się między misjami, w ciągu całej kampanii są to: bar JoyRays, Hyperion i baza wypadowa na Char. Każdy gracz będzie przechodził kampanię w swoim tempie, jeden może przeć na przód nie wychodząc z Mostka na Hyperionie, inny za każdym razem odwiedzi wszystkie możliwe miejsca, porozmawia z wszystkimi postaciami, obejrzy każde wydanie wiadomości na telewizorze w Kantynie na Hyperionie. Zauważy każdy niuans w Zbrojowni jak bawiące się miny pajęcze Sępów czy ukrytą Novę - Ducha Dominium, która widocznie polubiła Hyperiona i nie tylko... I wiele wiele więcej.
Co do samej rozgrywki - bitew toczonych pomiędzy trzema rasami: Terran, Zergów i Protossów - jest oczywiście wiele zmian. Zaczynając zapoznawać się ze światem SC2 od kampanii można po kolei poznać nowe jednostki i budynki wraz z kolejnymi misjami. Jednak przed wypłynięciem na wody Battle.netu warto zagrać każdą z ras pare razy na spokojnie z komputerem i poznać dokładniej wszystkie jednostki (tym bardziej, że wiele jednostek i budynków z kampanii nie występuje w trybie dla wielu graczy).
Na samym początku wspomnę o największej - moim zdaniem - zmianie: U każdej z ras jest to coś innego, ale ma podobną ideę. Terranie po przekształceniu Centrum Dowodzenia do Dowództwa Orbitalnego mogą wzywać "ROBOLE" (za 50 punktów energii), są to specjalne roboty zbierające minerały bardzo efektywnie. Zergowie mają specjalną jednostkę - Królową, która poza innymi umiejętnościami potrafi (za 25 punktów energii) powić 4 larwy na Wylęgarni niezależnie od możliwości samego budynku. Protosskie Nexusy (za 25 punktów energii) mogą użyć specjalnej zdolności na dowolnej budowli na mapie, która przyspiesza jej działanie. Gracz niezależnie od rasy powinien, a nawet musi z tych możliwości korzystać.
Przechodząc do każdej z ras - U Terran najbardziej zmieniła się flota powietrzna: Wiking - jednostka atakująca tylko cele powietrzne, może jednak przekształcić się w robota kroczącego atakującego tylko cele naziemne. Prom kosmiczny - inaczej "leczobus" , transportowiec i medyk piechoty, trzeba przyznać, że jest bardziej efektywny od starych medyczek z SC1, unosząc się nad ziemią łatwiej dociera do rannych jednostek. Kruk - odpowiednik starego Science Vessla, jednak z całkiem nowym asortymentem umiejętności. Banshee - atakuje tylko jednostki naziemne, jest w tym jednak bardzo efektywna, może się maskować (cloak). Oczywiście pozostał, troszeczkę tylko zmieniony Krążownik (Battlecruiser). Ponadto dużym zmianom uległa również piechota. Poza starym dobrym Marine i Duchem (Ghost) nie ostał się ani Medic (jest przecież Prom Kosmiczny), ani Firebat, są za to Maruder - atakuje tylko cele naziemne, ma dosyć duży zasięg i jest szczególnie efektywny przeciwko jednostkom opancerzonym; a także Kosiarz - atakuje zarówno powietrze jak i ziemię, potrafi wskakiwać o poziom wyżej, efektywnie niszczy budowle. Ponadto wszystko warto wspomnieć o jednostce opancerzonej i wielkiej jak same budynki - Thor, który atakuje powietrze, ale jeszcze lepszy jest przeciwko lądowym jednostkom, dobrze sobie radzi także z budowlami. Insteresującą nowością jest także budynek - Wieża zwiadowcza - która ma bardzo duży zasięg, nie odsłania jednak mgły wojny, pokazuje tylko jednostki przeciwnika zaznaczając je na mapie czerwonym znacznikiem, nie można określić jakie są to jednostki; dodatkowo zasięg tej wieży jest widoczny dla przeciwników.
U Zergów Zergling, Hydralisk, Mutalisk, Ultralisk - wszystkie one pozostały praktycznie niezmienione. Jest jednak - jak wszędzie - wiele nowości: Karakan - jednostka opancerzona, ma dużo punktów życia (prawie dwukrotnie więcej niż droższy Hydralisk), zakopana w ziemi bardzo szybko regeneruje punkty życia, po przeprowadzeniu badań potrafi przemieszczać się pod ziemią niewidocznie dla przeciwników. Tępiciel mutuje z Zerglinga, atakuje samobójczym wybuchem (co ważne nie rani sąsiednich sojuszniczych jednostek). Infektor - jednostka nieatakująca, ma jednak szczególne umiejętności: w pełni naładowany potrafi na polu walki powić kilkunastu zainfekowanych Marine, potrafi także przejmować wrogie jednostki (w tym czasie nie może jednak nic robić; gdy poprowadzi się przejętą jednostkę za daleko, ale sam infektor zginie, przeciwnik odzyskuje kontrolę). Sieć nydusowa - inaczej niż stare kanały nydusowe - nie działa w sztywno ustalonych ścieżkach. Jednostka wrzucona w sieć może w wyjść w którymkolwiek nudysie; wrzucić w sieć można praktycznie nieograniczoną ilość jednostek. Warto także wspomnieć o budowlach obronnych Zergów - [/b]Kręgowiju[/b] oraz Pełzaczu zarodnikowym, które posiadają teraz zdolność przemieszczania się gdziekolwiek i zakopywania się (które trwa chwilę) w dowolnym miejscu na biomasie (creep).
U Protossów ostały się: Zealot, High Templar, Dark Templar, Obserwer oraz Carrier. Z nowości szczególnie wspomnieć należy o Statku-Matce (Mothership), które można mieć tylko jeden naraz w czasie rozgrywki. Jedną z jego umiejętności jest wir, który wciąga na jakiś czas jednostki (przeciwnika i sojusznicze) całkowicie je wycinając z mapy. Inną zaletą Statu-Matki i jego umiejętnością jest to, że wszystkie jednostki sojusznicze będące blisko są zamaskowane dla przeciwników. Nową jednostką jest także Promień otchłani (Void ray), który im dłużej tym silniej atakuje. Transportowiec Protossów - Pryzmat nadprzestrzenny, potrafi nie tylko transportować, ale także tworzyć pole zasilające (jak Pylony), dzięki któremu można przysyłać wprost na pole bitwy jednostki z Wrót (przekształconych Bram), czy np. po zniszczeniu Pylona podczas ataku zasilać działa fotonowe czy inne budynki.
Niesamowite jest to jak zbalansowana jest to gra już na tym etapie - bezpośrednio po premierze. Na każdą taktykę znajdzie się kontrtaktyka. Żadne posunięcie nie jest tym "ultimate". Oczywiście Terranie nadal boją się "rusha" Zergów, ale mają odpowiednie kontrtaktyki i możliwości by się wybronić (choćby to, że ich robotnicy (ERK) mają o 5 punktów życia więcej niż inne, czy to, że magazyny można opuszczać i po nich przechodzić).
Teraz należałoby wspomnieć o multiplayerze i całkiem nowym - jak to ogłaszał Blizzard - Battle.necie 2.0. Bardzo motywujący jest nowy system lig i dywizji. Nie będzie już sytuacji, w których niedzielny gracz chcący zagrać sobie pare meczy natknie się na zawodowego gracza, który zmiażdży go w pare minut - lub przeciwnie - na całkiem początkującego, który nie zna jeszcze nawet mechaniki gry. Po rozegraniu kilku meczy przydzielanym jest się do jednej z 5 lig: brąz, srebro, złoto, platyna lub diament i jednej z bardzo wielu dywizji wewnątrz tych lig. Do ostatniej z nich (diament) można się dostać tylko po rozegraniu odpowiedniej liczby meczy. Ponadto jest także proliga ponad wszystkimi, niepodzielona na dywizje.
Sam Battle.net to nowe możliwości, jak bycie ciągle podłączonym - nawet grając kampanię można rozmawiać ze znajomymi grającymi nie tylko w StarCrafta II, ale także World of Warcraft, a w przyszłości zapewne także Diablo III. Niesamowitą zaletą jest wspomniane wcześniej dobieranie przeciwników, dzięki systemowi lig. Także sama społeczność budująca się wokół Battle.netu czy nowy pomysł RealID to wszystko i jeszcze więcej to nowy Battle.net. Pełniejsze informacje znaleźć można na: Battle.net/what-is.
Polska wersja językowa jest jedną z kilku, które zostały w pełni zlokalizowane (nawet napisy na budynkach w grze są po polsku). Osobiście zawsze wolę oryginalne wersje od tych spolszczonych. W tym wypadku jednak nie traci się wiele. Głosy aktorów są w porządku, pasują do postaci. W czasie całej kampanii w jednym tylko miejscu wydawało mi się, że coś jest nie tak - podczas kłótni Matta Hornera i Jima Raynora. Ostatnie zdanie z koszmarnie położonym akcentem... ale to jedna - według mnie - wpadka. Tłumaczenie traci także troszkę na takich wyrażeniach jak "Welcome to the Jungle", co po polsku nie przynosi żadnych skojarzeń. Są za to takie jak "C.K. Dezerterzy" - jako tytuł pewnego Osiągnięcia. Całkiem osobiście - nie przypadł mi do gustu jeden z głosów - Kerrigan, jest znośny, ale nie pasuje do postaci bezwzględnego Ghosta - Sarah Kerrigan czy tym bardziej bezlitosnej Królowej Ostrzy.
Cena gry - 199 zł jest dość wygórowana jak na nasze realia, zwykle nowe, dobre gry wychodzą w granicach 100-130 zł. Chciałbym zwrócić uwagę jednak, że poza samą grą dostaje się za darmo dostęp do świetnej usługi Battle.netu. Ponadto według mnie - nieważne jaka cena, dla tak genialnej gry warto wydać każde pieniądze!
Na koniec pochwalę się jednym z moich zagrań - nic wysublimowanego, dosyć oczywiste posunięcie, ale samo to, że udało mi się przechytrzyć, nie komputer i SI, a innego gracza, sprawia, że jestem szczególnie zadowolony z tego zagrania. Otóż gdy moja mała armia Zerglingów po nieudanym nękaniu i przeszkadzaniu w rozwoju Terrana (została zablokowana magazynami i koszarami), stała sobie nieopodal jego bazy, kiedy to ja zacząłem rozwijać swoją i przechodzić na wyższe technologie. W pewnym momencie zobaczyłem, że Terran buduje drugą bazę. Ponieważ było to niedawno po tym jak wycofałem moją garstkę Zerglinów (widziałem wtedy jakimi siłami dysponuje przeciwnik), to Terran budując już teraz nową bazę za 400 minerałów nie może mieć dużo nowych jednostek. Zaatakowałem jego nową bazę, ale tylko paroma Zerglingami, to wyciągnęło Terrana - opuścił swoje magazyny by Marine mogły wyjść, gdy byli dostatecznie daleko wbiegłem moimi Zegrlingami pośród nich odcinając im drogę ucieczki i wyciąłem wszystkich w pień. Nie zbudował ani drugiej bazy i do tego stracił wielu Marine. Ja dalej opracowywałem nowe technologie i budowałem kolejną bazę... Oczywiście wygrałem tę potyczkę.
Napisz komentarz lub zobacz wszystkie komentarze (11)
Blur & Re-Volt
Blur jest to gra wyścigowa zapowiedziana pierwotnie na listopad 2009 potem przeniesiona na 2010 rok. Najciekawsze w tej ścigałce są power-up’y. Jest ich kilka rodzajów. Większość pozwala na ingerencję w fizyczne położenie samochodów rywali. Polecam oficjalną stronę – http://www.blurgame.com – na której znaleźć można dużo ciekawego info i trailerów. Re-Volt natomiast jest to wydana we wrześniu 1999 roku samochodówka, a raczej symulator jazdy sterowanymi radiowo samochodzikami. Tutaj także gra wyglądałaby całkiem inaczej bez pick-up’ów – podobnie jak w Blur – większość pozwala na usuwanie z drogi konkurentów.
Nie mam pojęcia czy twórcy tych gier mają coś wspólnego, ale nie widziałem zbyt wielu podobnych gier – o prowadzeniu samochodów z urozmaiceniem jakim są bronie i inne bonusy możliwe do zdobycia bezpośrednio na drodze.
Oczywiście w Blur’a nie grałem, ale do Re-Volt chętnie wracam. Mimo, że nie jest to najlepszy wyścigowy symulator i mimo, że często jest opisywany jako gra dla najmłodszych (Na najwyższym “poziomie trudności” tj. “Full Speed, Realistic Collisions” jest całkiem wymagający nawet od doświadczonego gracza, więc gra się z przyjemnością.). Rodzaj rozrywki jest tutaj zdecydowanie inny niż w seriach NFS czy Colin McRae, jednak również ma w sobie coś przyciągającego. Mam nadzieję, że Blur również będzie inny i przez to ciekawy. Oby premiera w Polsce nadeszła jak najszybciej.
Napisz komentarz lub zobacz wszystkie komentarze (2)
Najprzyjemniejsza, a może najnudniejsza misja w Original War?
Ósma misja Rosjan - Eskalacja - w której zadaniem jest zbudowanie nowej bazy - bazy imienia Trockiego. Mapa rozgrywki jest dosyć mała - ale wykorzystując całą - miejsca jest aż nadto. Nie ma tutaj nic trudnego, przed każdym atakiem jest się ostrzeganym i następują one dopiero wtedy, kiedy będzie się na nie gotowym - atak nadchodzi po wykonaniu celów, które zapewniają dostateczną obronę.
Brak wyzwań nie musi oznaczać jednak, że misja ta jest nudna. Można się w niej wykazać w inny sposób - kreatywnością i planowaniem. Cele dotyczą tylko jakościowego wypełnienia planu budowy i po części również ilościowego (częściowo, ponieważ istnieje możliwość zbudowania większej ilości niż zakłada plan). Oraz oczywiście decyzja gdzie dane budynki należy postawić należy do gracza.
Nie wiem jak Wam, ale mnie ta misja od razu się spodobała. Po prostu lubię budować, stawiać, tworzyć. Coś co funkcjonuje w najlepszy możliwy sposób i przy tym prezentuje się ciekawie. (Dlatego też zapewne uwielbiam tak bardzo gry City Building. Nie ważne, że ukończyłem daną misję już kilka razy, mogę powtarzać ją następne kilka, projektując miasto w całkiem inny sposó niż wcześniej.) Nie pamiętam już ile razy budowałem bazę Trockiego w misji Eskalacja, z pewnością było ich kilka. Oto jedna z nich:
Jak widać - na deptaku trawy w ogóle nie ma - tak wyjeżdziły ten teren buldożery, pojazdy transportujące oraz dźwig pracujący co raz przy innym budynku w innej cześci bazy.
Ogólnie baza jest dosyć duża, jest wiele wolnego miejsca na spacery (jeżeli ktoś nie chce ryzykować specerów w dżungli ). Jest bardzo wiele elektrowni - syberytowe (a raczej alaskitowe) włączają się pierwsze, najczęście gdy fabryka potrzebuje energii produkując nowe pojazdy, czy naukowcy w laboratorium potrzebujący prądu w czasie nowych badań. Jednak i te na ropę się przydają - aby podczas ataków zasilić niezliczoną ilość wieżyczek.